KAMPANIA CUDOWNEGO ŹRÓDŁA
DIARIUSZ WYPRAWY
Sytuacja ogólna.
W Faerunie doszło do doniosłych przemian cywilizacyjnych. Tradycyjne - biologiczne wspólnoty ras i plemion zostały stopniowo zastąpione wspólnotami wierności wobec polityków i ich terytorialnych organizacji zwanych "państwami". W Torilu pojawiło się też jedynobóstwo /monoteizm/. W Zakkarze był to kosmiczny islam a w Faerunie uniwersalne chrześcijaństwo. Obie te religie miały różne w stosunku do Ziemi święte księgi i proroków /Chrystus miał np. innych apostołów/, ale podstawowe prawdy wiary pozostawały niezmienne.
Przemiany te jednak ze względu na swoją rewolucyjność doprowadziły do niepokojów. Wyznawcy starych religii reagowali nieufnie, często agresywnie na monoteistów. Powstałe państwa zakłóciły lokalne systemy gospodarcze powodując plagę bezrobocia /zwłaszcza w miastach/. Gromady przedstawicieli różnych ras zaczęły wielkie wędrówki w poszukiwaniu lepszych warunków życia.
MP
/kliknij w link/
MONANSTER OBLĘŻENIE DZIEWCZYNA KOMNATA ODALI OBRAŻALSCY POGANIE GUNZELIN
ONEIROMANCJA HAMR NIEPRZYJEMNY "ORKI PANY!!!" SZTURM STANICY FONS VITAE
Stworzyliśmy grupę: krasnolud Danielus Steelfist, półelf Susek, elf Logan Biały Wilk i ludzie: Izotepion oraz Pawlin Green Dragon. Wszyscy w poszukiwaniu pracy opuściliśmy ojczysty Cormanthor i podążyliśmy nad Wybrzeże Mieczy / patrz mapa/. Zostaliśmy zatrudnieni przez opata Pankracego z monasteru Candlekeep znanego z dawnych przygód bohatera Abdela. Monaster opanowany po śmierci Abdela przez demony został oczyszczony przez chrześcijańską inkwizycję kierowaną przez paladyna-inkwizydora Wiprechta. Wiprecht opowiedział nam o cudownym źródle nad brzeziną odkrytym przez św. Kasjana. Zadaniem nowych pracowników czyli nas miało być odszukanie źródła, zbudowanie na miejscu kościoła i wytyczenie szlaku szlaku dla pielgrzymów. Drużyna opuściła klasztor i została zaatakowana przez zwiadowcę-barbarzyńcę. Walka była krótka dzięki odwadze Izotepiona. Kilku czonków grupy zostało jednak rannych.
Danielus
inkwizytor Wiprecht
Na odgłos walki nadbiegł Wiprecht, który uleczył rannych i oznajmił, że Candelkeep jest atakowane przez barbarzyńców oraz ,że trzeba jak najszybciej uciekać aby nie otoczyli grupy. Doszły do nas jeszcze dwie osoby: Damianus – zbrojny człowiek i Mona Ruda- niziołek adept. Razem ruszyliśmy w drogę. Po przejściu 5 kilometrów zobaczyliśmy, że teren wokół nas się zmienia - zamiast skał które wcześniej nas otaczały pojawiły się drzewa / Knieja Otulisko - Cloak Wood/. Przeszliśmy kolejne 8 km i zaatakowali nas barbarzyńcy. Pokonaliśmy ich z trudem, ale dzięki łupom zdobyliśmy pieniądze, które daliśmy spotkanemu kupcowi w zamian za żywność i przydatne rzeczy.
Pawlin
Danielus się chwilowo odłączył pragnąc poszukać owego kupca u którego ostatnio
się zaopatrywaliśmy. Spotkaliśmy Agę Nizinek trzymaną przez naszego
barbarzyńcę ze "znajomej" hordy. Szybko skróciliśmy jego życie. Kiedy zaczęło
się ściemniać, udaliśmy się na spoczynek. O świcie wstaliśmy w pełni wypoczęci i
od razu ruszyliśmy w drogę. Po paru godzinach marszu, Logan zauważył
dziwny zagajnik. Pośrodku miał nienaturalnie okrągły pagórek , którego otaczały
drzewa ustawione w nienaturalny kwadrat. Damianus podszedł do tego
nietypowego ...eee... gaju i otworzył zamaskowaną klapę. Weszliśmy do
podziemi. Po przejściu pierwszego korytarza, ujrzeliśmy dwa grzyby: jeden
wrzeszczał /wrzaskun/, a drugi - fioletowy - zaatakował Damianusa. Z trudem je
pokonaliśmy, głównie dzięki Loganowi, który trafił w sam środek grzyba. On
również odkrył tajne przejście , przy okazji omal nie zabijając Izotepiona
uwolnioną włócznią z pułapki. W tajemnej komnacie pokonaliśmy cztery grimlocki,
które jednak zdążył zatrąbić na alarm. Aktualnie siedzimy obok
skrzyni, którą właśnie otwiera Aga.
P.S. Warto wspomnieć, że jakiś
mechanizm zamkną nas tutaj, więc siedzimy tu jak szczury w klatce.
.
Pawlin
grimlock - rys.Adam Król
Czekaliśmy w komnacie. Damianus wciąż był załamany. Wtedy nadeszła Mona Ruda, nasza dawna towarzyszka. Przeszliśmy do sąsiedniej sali, gdzie był osiołek, którego zostawiła Mona. Wtedy weszły do komnaty ślepe grimlocki. Nie zaatakowały nas od razu, lecz zaszarżowały na osiołka który zagłuszył wszystko swym przerażajacym rżeniem. Grimlocki - posługujące się wyłącznie słuchem i węchem - wzięły go za najpotężniejszego przeciwnika a my spokojnie atakowaliśmy z dystansu. Pokonaliśmy ich bez większych problemów. Mona i Aga obraziły się na nas za poświęcenie osła i poszły pomagać Damianusowi. I wtedy do komnaty z wyrysowaną runą "Odala" weszła jakaś tajemnicza postać. Był to... Łupieżca Umysłów!!! Wiedzieliśmy, że może nas bez problemów pokonać. O dziwo nie zrobił tego. Najpierw zadał nam zagadkę obiecując dłuższe życie temu kto ja rozwiąże. Oto tekst zagadki: „Żelazo i pot, ma za swych przodków. Choć niżej ode mnie, dobrze mnie osłania”. Oczywiście nie mieliśmy pojęcia co to może być, więc zaatakował nas falą psioniczną. Tylko mnie, to jest Pawlinowi i Izotepjonowi udało się obronić. Weszły z powrotem Mona i Aga. Wystrzeliły kilka bełtów raniąc go, ale zostały otumanione przez kolejną falę psioniczną. Izotepiona Łupieżca rozłożył swymi mackami. Zostałem tylko ja: adept, już bez zaklęć, tylko z kijem przeciw rannemu Łupieżcy Umysłów. A jednak pokonałem go, bo dzięki wysokiej roztropności moja wola jest odporna częściowo na psionikę. Wszystko to stało się w obecności grimlocka. Teraz te stworzenia panicznie się mnie boją, gdy tylko wyczują moją obecność. Może wreszcie się stąd wydostaniemy.
Pawlin
Dzisiaj dziwny dzień. Najpierw Danielus wpadł do tunelu w którym byliśmy. Następnie ja (Pawlin) , Logan oraz ten który do nas wpadł wyszliśmy przez dziurę stworzoną w czasie upadku. Tam czekał na nas drugi Łupieżca Umysłów / kulty grimlocków zawsze prowadzą dwaj Łupieżcy/. Nie był sam - czekał wraz z falangą grimlocków. Kiedy rzuciłem się na falangę, te głupie stworzenia wyczuły mój zapach i pouciekały na wszystkie strony. Łupieżca Umysłów zaczął ględzić o tym, że się zemści, ale wycofał się. Odeszliśmy i zobaczyliśmy piękną nimfę która nazywała się Alienor. Była ona panią tych ziem wypędzoną przez grimlocki. Obraziła się na nas odkrywając że jesteśmy na słuzbie chrześcijan z którymi jak widać żyła w niezgodzie. Na szczęście nas nie zaatakowała / może z wdzięcznosci za odpędzenie grimlocków/. Następnie spotkaliśmy Güntera - sługę Alienor,noszącego jej znak - odalę. Günter również się na nas obraził, ale zdążyliśmy kupić od niego strzały. Następnie zjedliśmy mewy upolowane przez mojego chowańca - jastrzębia i udaliśmy się na spoczynek.
Pawlin
Susek i ja(Izotepion) odzyskaliśmy myślową przytomność. Zaraz po tym do komnaty obok weszła Alienor z mistrzem przywołań Gunzelinem - podsłuchaliśmy ich rozmowę. Okazało się, że planują przypuszczenie ataku na tum (kościół) we Wrotach Baldura! Ucieszeni nowo zdobytą informacją udaliśmy się w kierunku łąki. Wpadliśmy w jeszcze większą radość, gdy ujrzeliśmy Pawlina Green Dragona i Logana Białego Wilka. Po rozmowie i błędnym, niestety, przekazaniu zdobytych informacji - ruszyliśmy na północ. W związku z głodem Pawlin wysłał jastrzębia na łowy. Jastrząb zaalarmował telepatycznie druida . Dla rozjaśnienia sytuacji wkrótce dołączyła do jastrzębia moja sowa - chowaniec. "Czarne! Futro!"- wrzeszczała mi w myślach. Po zabraniu do siebie chowańców zobaczyliśmy... illithida uciekającego przed wielką, wilczą armią Gunzelina. Nasz dobrze znany wróg zaproponował sojusz. Zgodziliśmy się, i wtedy się zaczęło!
W kierunku czarownika pomknęło kilka strzał i czar oszołomienie, a na końcu fala psioniczna. Gunzelin na liście strat zanotował rany od strzał, racę ukłon w stronie Pawlina) oraz falę psioniczną. Mój promień mrozu poranił w cztery worgi, dwa inne przyczepiły się do illithida. Reszta worgów odciągnęła z pola walki rannych Gunzelina i Güntera. Jednego worga zabiliśmy wspólnymi siłami. Potem nadeszła chwila rozmowy z Łupieżcą Umysłów... Illithid wydobył od nas wszystkie możliwe informacje oprócz tej o zabiciu jednego z kapłanów kultu ZED' - jego współrodaka. W sumie ścigają nas teraz Łupieżcy Umysłów i armia Gunzelina. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrniemy.
Izotepion
Cala drużyna weszła na mokradła wśród stepów. Była tam gęsta mgła i strasznie miękka ziemia . Miejsce to otaczał czarny krąg którego wszyscy bali się przejść . Nagle pojawił się głos jakby drowi każący się położyć. Wszyscy go posłuchali. Położyli się i zaczęli śnić. Wtedy w okrąg weszłam ja - Cornelia i przygodnie napotkani: Macius i Sero, którzy też się położyli. Nagle ukazała się nam wizja przedstawiająca parę stworzeń, które chyba z czymś kojarzyły sie pozostałym. Wszyscy / we śnie? - to niewytłumaczalne/ przeszli ponownie przez okrąg który okazał się portalem i znaleźli się w dziwnej krainie pełnej klatek w których były zwierzęta, a Izotepion odnalazł swoją sówkę /uprzednio utraconą/. Ja i moi towarzysze zostaliśmy wcieleni do drużyny. Napotkaliśmy zaraz potem centaura - księcia Nersosa, który dał im jeść i pić. Okazało się, że jesteśmy w Tethyrze. Postanowiliśmy mu pomóc i zniszczyć jego największego wroga - Bezimiennego. Bezimeinny /mag?, bard?/ jest chyba jakoś powiązany z niejakim Harny`im z Anauroch i jego organizacją. Wyruszyliśmy i znaleźliśmy zamek zajęty przez Bezimiennego. Bezimienny bawił się naszym strachem a potem zlekceważył nas zostawiając w pułapce. Przytomny Logan uwolnił część drużyny z sieci.
Cornelia
Postanowiliśmy się
rozdzielić. Ja i Sero poszliśmy do lasu by nazbierać chrustu na ognisko, a
reszta została pod murami kasztelu bezimiennego. W lesie wpadliśmy w pułapkę
myśliwską. Zostaliśmy ostrzelani. Strzelcy - gnomy zaczęły uciekać, gdy
zobaczyły naszych towarzyszy pędzących nam z pomocą. Już ich nie
dogoniliśmy... Położyliśmy się spać przy fosie z której w nocy wyłonił się
strażniczy żywiołak wody i zaatakował. Najbliżej fosy znajdował się śpiący
Pawlin, więc wkrótce leżał poraniony na trawie. Przebudzona Cornelia kopnęła
mnie, a gdy ja wypadłem z transu kopnąłem Serona, a on już nie miał kogo kopać i
zauważywszy co się dzieje, odciągnął krwawiącego Pawlina daleko od
napastnika. Żywiołak zranił więc Cornelię. Sero, Logan i ja zaatakowaliśmy teraz
a Pawlin który się ocknął,"oszołomił" żywiołaka i od razu podszedł do Cornelii,
by ją wyleczyć. Bestia po odzyskaniu przytomności stwierdziła, że dalej nie ma z
nami żadnych szans i uciekła do fosy. Co za pech!!!
To miejsce nie przypadło nam do gustu, mimo, że spędziliśmy
tu już wiele czasu. Zaczęliśmy drogę skrajem lasu. Tam natknęliśmy się na
wielkiego centaura z długim, bardzo długim mieczem. Odbyliśmy z nim niezbyt
przyjemną rozmowę. Okazało się, że jesteśmy z centaurem po tej samej stronie. Po
rozmowie pół-człowiek pół-koń - Hamr poradził nam żebyśmy udali się do znanego
nam już dobrze Nersosa. Uczyniliśmy to i po ciężkiej podróży spytaliśmy się go
czy użyczyłby nam paru niezbędnych broni, a on zgodził się.
Macius
Pogroomshek - rys.Adam Król
Tego dnia byliśmy już na innym terenie. Lasy w drodze ustąpiły stepom. Nawet obserwacje chowańców wykazały spokój - aż do tajemniczego kromlechu (megalitycznego kręgu). Wykryłem tam niskopoziomowe czary iluzyjne. Pawlin wszedł do niego. Wrócił dziwny i zamknięty w sobie. A my po kilku godzinach marszu wpadliśmy w pułapkę... orków. Po krótkiej rozmowie przekonaliśmy je do bycia z nami. Pogroomshek (wódz) mianował mnie "Podwójnym doradcą", a Pawlin wywołał niechcąco wzajemną bójkę. Następnie w nocy zaatakowały nas gnolle. Jednego oszołomiłem, jednego dobiłem i zabiłem żmijkę przywołaną przez Pawlina (pomyłka). Celnymi strzałami zadowoliła nas Cornelia, Macius dał popalić potworom, Pawlin też zrobił co nieco , ale nie wolno zapominać o orkach! Dzięki nim wygraliśmy tę bitwę. Czy uda się nam przetrzymać ten sojusz? Czy przetrwamy? Drowy pokażą /patrz Oneiromancja/
Izotepion
Po zgubieniu drużyny ja Logan odnalazłem ich w miejscu gdzie step dawno już przeszedł w półpustynię Calim. Gdy szedłem do Maciusa zauważyłem na ziemi 12 orków. Z rozmowy dowiedziałem się że to nasi sojusznicy. Następnie dołączyły się do nas niziołcze dziewczyny Aga i Mona. To co stało się wszystkich zaskoczyło: pojawił się teleport i znajoma drowska wyrocznia która powiedziała nam, że na południu znajdziemy informacje jak dostać się do oazy [w tym czasie dołączył się Krusek, którego Pogroomshek wyznaczył na przewodnika]. Potem doszliśmy do obwarowanej chatki zobaczyliśmy zapowiedzianego w wyroczni człowieka na dachu. Powiedział, że pierwsi /przed posiłkami Zakonu/ musimy zdobyć magiczne urządzenie w pobliskiej stanicy strażników oazy. Gdy orki zobaczyły stanicę wcale nie myślały o podstępach i od razu ją zaatakowały od frontu. Poszliśmy w ich ślady. Wojsko przeciwnika składało się z łuczników , rycerza zakonu, golema i łotrzyka -półbrata zakonnego /może zwiadowcy/. Walka trwała długo, poległ w niej co czwarty ork, ale w końcu ją wygraliśmy dzięki Pogroomshkowi. Ten zniszczył golema i blankowaną strzelnicę.
Logan Biały Wilk
...znów dziwny dzień. Stoimy sobie przed
zdobytą stanicą, dyskutujemy o podziale łupów, aż tu nagle, wbiega jakiś niziołek-kapłan imówi, że
chce swojego udziału w zdobyczach i że jest z jakiejś gildii kujawskiej czy co... Pogroomshek próbuje go kopnąć, lecz on
sprytnie unika ciosów i ucieka. Dziwna sprawa.... Po chwili orki wyważają drzwi taranem. Wpadajądo domku i zatrzymują się urzeczeni
widząc portal. Ostrzegam ich żeby do niego nie wchodzili, a oni,
słysząc moje słowa zaczynają podpalać chatę. Bezradny wbiegam do środka,
wyzwalam więźnia- centaurkę, wraz Maciusem narażając się na rany od glifów
strażniczych wynosimy szkatułę. Krusek też chciał coś wynieść ale budynek
palił się i dostał w głowę belką. Zadała mu ona lekkie rany. Gdy wyszedłem
zauważyłem, że centaurka wyprowadziła orków i gdzieś poszli (razem z Cornelią).
Dzięki Loganowi dowiedzieliśmy się co było w szkatułkach. Były
tam: rurka z jednej strony zamknięta i zeszycik który na pierwszej stronie miał narysowany atramentem sympatycznym
gwiazdozbiór. Wyrwałem tą stronę i włożyłem do rurki. Potem całą drużyną poszliśmy na południe i zobaczyliśmy niesamowitą rzecz- na
środku pół-pustyni były drzewa. Ja miałem dezaktywator pola i ja poszedłem do źródła i wykonywałem
jedno z zadań mojego wandru (to tajemnica). Gdy wróciłem Logan zabrał mi dezaktywator. Wtedy przyleciały cztery ptaki,
które zamieniły się w zakapturzone postacie. Logan pośpiesznie oddał mi dezaktywator. Podszedłem do postaci Szepnąłem im coś i
wytworzyli portal. Wszedłem do niego razem z przyjaciółmi. Znależliśmy się pod bramą klasztoru
Candleceep. Zostaliśmy hojnie nagrodzeni i Wiprecht pewnie zleci nam kolejne zadanie...
Pawlin